Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Nie lubię porównania do Banksy’ego”. Roman Mrozowski, czyli Niezły Patent Art o streetarcie, sztuce i Dzierżoniowie

Gabriela Fedyk
Gabriela Fedyk
Mural "Kwiaty we włosach" powstał przy dzierżoniowskiej ciepłowni
Mural "Kwiaty we włosach" powstał przy dzierżoniowskiej ciepłowni Gabriela Fedyk
Roman Mrozowski z Dzierżoniowa – znany też pod pseudonimem Niezły Patent Art – jest streetartowym artystą. Jego murale upiększają miasto, a w swojej pracowni tworzy też na płótnie i mniej tradycyjnych nośnikach. Jego sztuka to barwny zapis jego indywidualnej percepcji i wrażliwości. Niektórzy zarzucają mu, że maluje głównie (albo tylko!) kobiety, ale on się tym nie przejmuje i robi swoje. Czyli dalej maluje głównie kobiety. I robi to genialnie. Roman opowiedział nam o swoich początkach, inspiracjach i planach na przyszłość, a także, dlaczego lubi mieszkać blisko Gór Sowich, mimo że... nie chodzi po górach.

W październiku 2022 roku w Dzierżoniowskim Ośrodku Kultury odbył się wernisaż drugiej wystawy Niezłego Patentu – „Sztuka Aerozolu”. Była to kontynuacja pierwszej, o wiele mówiącej nazwie – „Puszka”. Eksperymentowanie z aerozolem w przypadku Romana Mrozowskiego przynosi zachwycające efekty, co mogli zobaczyć wszyscy ci, którzy byli na jego wystawach.

Jak się zaczęła Twoja przygoda ze street artem?

Zaczęło się od podstawówki. Chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 9 – taka szkoła nad rzeką w Dzierżoniowie. Miałem szczęście, że w tej szkole byli prekursorzy kultury hip-hopowej: pierwsze graffiti, pierwsza deska, pierwszy break dance, zośka – wszystko, co w tym klimacie. Tam była klasa techniczna w piwnicy. Pamiętam takie stare drewniane stoły, które były „podziargane”, popisane, a że w szkole byli skejci, to na szkolnych korytarzach pojawiała się gazeta „Ślizg” – bardzo znana w tamtych czasach. I tam zawsze na środku były cztery strony graffiti z pociągów z Warszawy. Na całą szkołę była jedna albo dwie gazety, te kartki latały, ja patrzyłem, przerysowywałem… Później postanowiłem, że rzucę to na bok i zacznę robić swoje.

Poszedłem w stronę street artu – szablony monochromatyczne biało-czarne (jak ten chłopczyk na skrzynce). Kiedyś postanowiłem zrobić niespodziankę żonie – namalowałem ją na ścianie. To był mój pierwszy mural. Później postanowiłem zrobić kolejny – już nie pamiętam który – ale obiecałem sobie podnieść poprzeczkę. Za każdym razem, kiedy maluję mural, to coraz trudniejszy, żeby tylko podnosić sobie poprzeczkę.

Malujesz murale na zamówienie?

Raczej nie. Kiedy tworzę, muszę mieć wolną rękę. Często odmawiam – firmom, miastom – i skupiam się raczej na moich projektach.

W przypadku Urzędu Miasta w Dzierżoniowie było trochę inaczej. Zaczęliśmy współpracować w 2021 roku – „Rok Kobiet” – więc tematyka okazała się idealna i dla mnie, i dla naszych włodarzy

.

Co cię motywuje?

Największą motywacją dla mnie jest to, że dużo osób lubi moje murale i co najważniejsze – to jest chyba fenomen – w Dzierżoniowie nikt nie niszczy murali. Żaden mój mural – od najstarszego do najnowszego – nie ma nawet kreski mazakiem. Nic! Super jest, naprawdę. Lubię to miasto.

Co cię inspiruje?

Moją największą inspiracją jest chodzenie po tym mieście. Każdy graficiarz i streetartowiec inaczej widzi przestrzeń miejską niż tzw. normalna osoba. Idziesz chodnikiem i widzisz ładne drzewo, reklamę… A ja idę i widzę np. skrzynkę czy ścianę, na której coś by „siadło”, i robię zdjęcie, bo może coś wymyślę na tę właśnie ścianę czy skrzynkę. Do tej pory tak było, ale teraz brakuje tych ścian. To jest bardzo smutne.

Był plan, żebym w przyszłym roku namalował mural na cztery piętra na Osiedlu Kolorowym, ale mam lęk wysokości. Ostatnio malowałem mural rudej dziewczynki w czapeczce. Niby tylko 2,5 piętra, ale na rusztowaniu na górze malowałem już na leżąco, bo to jest tak straszny lęk wysokości. Zobaczymy, może się uda.

Za małolata lubiłem ozdabiać każdą skrzyneczkę naklejką, podpisem, szablonem. Tak samo teraz chcę przyozdabiać miasto, ale większymi pracami. Jak ktoś by mi powiedział cztery lata temu, że będę malował murale, to bym nie uwierzył. Jak ktoś by zapytał, czy będę malował na płótnach, to pewnie bym się roześmiał.

Który projekt był najtrudniejszy?

Najtrudniejsza praca – najtrudniej było z tym muralem na wysokości, a najdłużej malowałem ten koło II LO w parku – dwa tygodnie. Technicznie najcięższy i najlepiej wykonany moim zdaniem – uwielbiam go! - to jest mój najnowszy, ostatni z tego roku, czyli leżąca pani w białej koszuli. Tam jest taka ilość kolorów, odcieni, które są trudne do wychwycenia. Znajomy, znajomy nauczyciel z ASP widział ten mural i pytał, skąd są te zielenie na twarzy. Człowiek posiada zielenie, brązy na twarzy. Mieszkam niedaleko. Lubię malować dookoła swojego rewiru. Tam obok jest drugi mural – chłopczyk z pieskiem.

A który jest dla ciebie najważniejszy? Który ma największe znaczenie?

Najważniejszy mural to ten przedstawiający moją ukochaną. Po pierwsze, że to był pierwszy mural i od tego zapragnąłem jeszcze więcej, a po drugie, bo to ona.

Niezły Patent Art, czyli Roman Mrozowski, artysta z Jersey
Najważniejszy mural Romana Mrozowskiego przedstawia jego ukochaną. Można go zobaczyć przy ul. 11 ListopadaGabriela Fedyk

Ucieszyła się?

Tak. Wziąłem ją na spacer w ciepły dzień, szliśmy i córeczka krzyknęła: „Mamusia, patrz!”. Ona wiedziała tylko, że dzień wcześniej poszedłem gdzieś bazgrać. To była dla niej duża niespodzianka.

Uchylisz rąbka tajemnicy warsztatu artysty?

Wszystkie moje obrazy są malowane sprejem, mazakiem i palcem. Cztery węglem – wszystko inne sprejem, czasem szpachla idzie.

Wszystko maluję sprejem, ale wykończenia, detale muszę robić mazakami, a te wszystkie specyficzne dosyć jak na mój styl „maziaje” na twarzy to już w większości mój palec.

Kiedyś robiłem szablony. Miałem taki szablon, który wyznaczał mi oko i usta – to jest najważniejsze. Bez tego zginiesz! Ale teraz to już jak każdy artysta chyba też na kratkę – na płótnie kratki, na kartce kratki.

Inspiracje na obrazy pochodzą ze zdjęć. Wchodzę w Internet i – przyznaję się bez bicia – szukam tego czegoś. Żadnej kobiety z oryginału byś tutaj nie poznała. Żadnej! Nie ma takiej opcji. To jest też sztuka, bo tworzę coś nowego, innego, no i też prawa autorskie. Tak samo jak maluję murale, to nie jest tak, że pójdę i znajdę zdjęcie. Po pierwsze bardzo długo szukam zdjęć. Ścianę – miesiącami chodzę i myślę, co na tej ścianie ma być. Dopóki nie znajdę – to tak około roku zajmuje. Jeszcze znalezienie zdjęcia – to zdjęcie, to zdjęcie i później tak: modelka, fotograf – wszyscy muszą dać zgodę. Szanuję prawa autorskie.

Jak się czujesz, gdy porównują cię do Banksy’ego? Lubisz je?

Nie lubię. To też nie jest wina ludzi, że do jednego kosza wrzucają graficiarzy i nagle, jak coś jest fajnego, to: „WOW, jak Banksy!”. Banksy to jest zupełnie coś innego. Banksy robi szablony z bardzo dużym przekazem. Są uliczni artyści, którzy malują graffiti, murale, i są streetartowi artyści, którzy malują szablony – bawiące bądź mające dużo przekazu. Nie ma drugiego takiego artysty, który ma taki świadomy i mocny przekaz jak on. Jest mi miło, że do kogoś mnie porównują – i to jeszcze do takiej osoby – ale śmiesznie.

Jak szukać twoich prac na mieście? Street art to jednak często sztuka ulotna i bywa, że znika...

Jest taka strona Street Art Cities - ogólnoświatowa strona i tam każde miasto ma swoją mapkę. Jest parę osób, które mogą wykonać z danego miasta mapę. Na szczęście pani Teresa Radek z Wrocławia wykonała mapkę Dzierżoniowa i jak wejdziesz na tę mapę, to tam jest wszystko – od głupiego maźnięcia po każdy mural. Polecam każdemu!

Ten szablon chłopczyka był już kiedyś na mieście – koło PKP na skrzynce Taurona. Pech chciał, że tydzień po tym, jak wykonałem ten szablon, to Tauron postanowił odnowić wszystkie obiekty w mieście i każdą zamalował.

Przy palarni kawy El-Kawa była piękna kobieta w afro i zamalowali. Teraz jest tam pan na huśtawce.

Jak to jest mieć swoją autorską wystawę? Jakie emocje ci towarzyszyły?

Już wariowałem przed wystawą. Nie wiedziałem, czy wystarczy mi miejsca, czy za dużo prac, czy za mało. Świrowałem – maluję, nie maluję! Pani na łososiowych liściach została stworzona dzień przed wystawą. Miałem wtedy już nie malować, ale nie przyjechał mi materiał na warsztat – jestem stolarzem – i postanowiłem stworzyć tę pracę.

Pierwszą wystawę miałem w pandemii. Wernisaż odbył się na parkingu. Całe ściany kina, DOK-u były obwieszone moimi obrazami.

Do dalszego malowania obrazów napędziło mnie to – bo nie czuję się pewnie w obrazach, maluję od 3-4 lat – że napisała do mnie znana instagramerka z Warszawy i wykupiła pół kolekcji z wystawy naraz. Od tej pory ciągle tworzyłem, planując w głowie drugą wystawę.

W czasie sierpniowej ulewy (2022 rok – przyp. red.) zalało mi pół warsztatu i pół pracowni – obrazy wręcz pływały. Na szczęście nic strasznego się nie wydarzyło. Niektóre ramy wymieniałem, naprawiałem parę sztuk, ale dzięki Bogu nic złego się nie stało.

Malujesz też obrazy na zamówienie?

Tu jest problem. Bardzo wiele osób pyta o portrety na zamówienie. Odmawiam. Raz czy dwa spróbowałem. Mówię ludziom, że maluję abstrakcyjnie, sztuka ulicy, mogę spróbować, ale pamiętajcie, że to jest jednak ten styl i później niekoniecznie znajdziecie tę osobę w tym obrazie.

Zawsze po takim intensywnym malowaniu odpoczywam. Nie wiem, ile wytrzymam, bo zaczynam pracę na warsztacie, a tam maluję. Chciałbym wytrzymać jak najdłużej – dać sobie chociaż miesiąc przerwy, ale ciężko będzie.

To uzależnienie?

No tak, bo rodzina rodziną, firma firmą, ale jak przychodzi wieczór, to tak jakoś mnie nosi. Pierwsza wystawa to było tak, że spróbowałem malować obrazy, spodobało mi się, wychodziło mi to i chodziłem, malowałem co dwa dni. Kiedyś kolega powiedział: „Spróbuj wystawę zrobić, masz tyle obrazów! Malowałeś – widziałem”. I zrobiłem wystawę, ale wszystkie obrazy wcześniej były w Internecie, ludzie już je widzieli. Teraz było super, bo ludzie przyszli na wernisaż i nie widzieli nic – może dwie prace. Udało mi się zaskoczyć odbiorców.

Masz jeszcze inne kreatywne zajawki?

Obrazy mozaikowe z drewna na poprzedniej wystawie, graffiti, murale, obrazy, wcześniej też muzyka na beat maszynie i na winylach. Mam wiele pomysłów na nowe techniki.

Praca na betonie, pomiędzy dwoma szkłami – jedna z tych, która była na wystawie, waży 13 kg. W sierpniu moje prace będzie można zobaczyć w galerii w Bristolu w Wielkiej Brytanii. To taka strasznie mała galeria – powieszę tam maksymalnie 10 prac.

Wszyscy mówią, że jestem skromny. Wcześniej nikt nie zauważał mojego graffiti, nikt tak bardzo się tym nie jarał, a teraz zacząłem to i nagle takie WOW. No fajnie, że się cieszycie, ale ja po prostu maluję.

Te kolory są chyba dosyć odważne – nie umiem tego ocenić. Moja poprzednia wystawa też była dosyć kolorowa, ale teraz postanowiłem, że co mi szkodzi – zaszalejmy! Nie żałuję sobie kolorów w ogóle!

Dlaczego w twojej sztuce dominują kobiety?

Nie mam pojęcia! Zacząłem od mojej ukochanej. Na muralach maluję kobiety, bo po pierwsze są ładne, a po drugie stanowią dla mnie wyzwanie. Malowanie żywej kobiety sprejem na ścianie było dla mnie nie do osiągnięcia, a jednak mi się udaje. A jak już to maluję, to dlaczego nie mam tego robić na płótnach, tylko w bardziej szalony sposób?

Każdy pyta dlaczego kobiety. Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Spróbowałem raz namalować mężczyznę – do tej pory się nie sprzedał (śmiech).

Co najbardziej lubisz w Dzierżoniowie?

Lubię to, że to jest małe miasto, wszystko jest blisko, łatwo mi się tu wychowuje córkę, „wszystkich” znam, dużo osób zna mnie (teraz – wcześniej nikt mnie nie znał).

Dziwne to jest. Udzieliłem kilku wywiadów do telewizji, do Internetu i teraz jak gdzieś stoję, często słyszę: „to on, to on!”.

W Dzierżoniowie lubię przede wszystkim to, że mogę tu malować. To miasto się bardzo zmienia. Cholernie się zmienia dzięki naszemu burmistrzowi. Te parki, ulice! Góry mamy blisko. Będąc dzieckiem nigdy bym nie docenił gór, ale im jestem starszy, to kocham góry – pojechać, odpocząć, patrzeć w niebo i nic nie robić. Ale nie lubię chodzić po górach. (śmiech) Tu jest tyle miejsc, gdzie można pojechać!

Najbardziej doceniłem to wszystko, będąc już na przysłowiowym swoim. Mieszkam tu od zawsze, ale czuję, że się osiedliłem dopiero, jak poznałem swoją ukochaną i wtedy jakoś naturalniej zacząłem malować. Wcześniej malowałem szalone graffiti, szybkie, a odkąd poznałem ją, ona poznała mnie i to, że lubię malować, dała mi też taką wolną rękę: „Idź i rób to”. Ogarnął mnie taki spokój i zacząłem wszystko na spokojniej doceniać – i malowanie, i to miasto. Odetchnąłem i stwierdziłem, że tu jest super, fajnie mi się tu maluje, żyje.

Brakuje mi tylko takiej pracowni z prawdziwego zdarzenia. O tym się nie mówi, nikt nie pyta, ale ja maluję sprejami w zamkniętych pomieszczeniach. Jak jest lato, to otwieram drzwi do warsztatu, ale jak przychodzi zima, to te drzwi nie mogą być długo otwarte.

Truję się, truję tym sprejem. Moja ukochana też na to narzeka. Muszę znaleźć jakieś fajne miejsce z wentylacją. Ale jak, jak teraz jest ciężko wyżyć w Polsce, a przebić się? Tutaj jest fajnie, jestem lokalnie znany, ludzie mnie kojarzą, ale gdzieś dalej? Za granicami naszego państwa to są takie pieniądze, a ja, jak robię wystawę, modlę się, żeby zwróciły mi się koszty.

Nie planujesz przeprowadzki gdzieś, gdzie twoja sztuka byłaby bardziej opłacalna?

Nie, na razie szukam sposobu, żeby się gdzieś pokazać. Na razie ten Bristol, może uda się we Wrocławiu na Przedmieściu Oławskim… Chciałbym Warszawę albo Kraków. Wystawienie prac w galerii prywatnej to 40% ceny sprzedanych obrazów idzie do wystawców.

Na czym tworzysz swoją sztukę?

Kiedyś malowałem też na płótnach kupionych w markecie, ale później zdałem sobie sprawę, że to nie to. Jednak płótna na zamówienie na włoskiej bawełnie to są koszta, które później kształtują też cenę obrazu.

Od wielu lat obserwuję innych artystów na Instagramie i widzę, że teraz jest moda na robienie kopii sygnowanych, podpisywanych i odbijanych suchą pieczęcią – i w to też chciałbym powoli wejść.

Chciałbyś żyć tylko ze swojej sztuki?

Marzę o tym, ale to nie jest realne… Wiesz, tutaj rama się zwróciła. Ale jeszcze farby… Nie mówię o czasie. To fajna pasja, można sobie dorobić, ale gdybym miał przeliczyć zarobek na ilość dni, kiedy malowałem, to… (wzdycha)

Z tym Bristolem też jestem ciekawy, bo transport, w galerii 5x5 m i jedną witrynę do wykorzystania za 150 funtów tygodniowo, a wiadomo, że tydzień to mało. Trzeba te prace przetransportować samolotem albo busem, spakować to wszystko… Marzy mi się inne miasto, może gdzieś dalej poza Europę albo nawet w Europie. Widząc, co się dzieje, co robią ludzie, nie wiem jakim cudem już osiągnąłem ten poziom, który zawsze chciałem mieć i chciałbym mieć z tego jakieś pieniądze. Lubię stolarstwo, ale ile można w wiórach tonąć?

Z jednej strony chciałbym, żeby ludzie mnie znali, a z drugiej strony nie jestem w stanie się tak wypromować, jak bym chciał. Bo co ja mam mówić, do cholery? Widzę, że inni artyści potrafią opowiedzieć o sobie historię. Ja nie mam żadnej wyjątkowej historii – to co ja mam powiedzieć?

Każda historia jest wyjątkowa.

Przecież to, co usłyszałaś, to nic takiego. Malowałem graffiti, spróbowałem tego, tamtego no i wyszło. (śmiech)

Kiedy kolejny mural?

Chciałem namalować nowy mural jeszcze w tym roku, ale nie ma ścian! W przyszłym roku może uda się zadziałać na Osiedlu Kolorowym. Miałem malować w Bielawie, ale coś nie wypaliło. I Polanica mi się marzyła, bo chyba nie ma tam żadnego muralu, a fajnie by było.

Wystawa się już skończyła – co dalej?

Jestem strasznie ciekawy, co czas pokaże. Od roku-półtorej czekałem na tę wystawę, ona się wydarzyła i co dalej? Zawsze jest: „co dalej?”. Tym bardziej, że połowa obrazów wróci do magazynu. Wolałbym, żeby wisiały bezpiecznie u kogoś w domu, niż leżały w mojej pracowni.

Mural "Kwiaty we włosach" powstał przy dzierżoniowskiej ciepłowni

„Nie lubię porównania do Banksy’ego”. Roman Mrozowski, czyli...

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzierzoniow.naszemiasto.pl Nasze Miasto