- Już kilka dni wcześniej operacyjnie uzyskaliśmy informacje, że w sklepie handluje się środkami, które powinny być wycofane z obrotu - mówi Krzysztof Zaporowski z dolnośląskiej policji. - I rzeczywiście, pod ladą znaleźliśmy 200 woreczków z suszem roślinnym i 70 opakowań "produktów kolekcjonerskich" - dodaje policjant i podkreśla, że teraz funkcjonariusze sprawdzają, do kogo towar trafił i jaka była skala prowadzonego przez kobietę nielegalnie interesu.
Najprawdopodobniej towar pochodził z jednego z pięciu zamkniętych w mieście kilka tygodni temu sklepów z dopalaczami. Został przesłany do badań, by określić jakie środki odurzającego znajdują się w jego składzie.
Akcja wymierzona w rynek dopalaczami trwa już od kilku tygodni. Wszyscy są bowiem zgodni: środki te powinny raz na zawsze zniknąć z naszego rynku.
- Ktoś kto zobaczyłby ofiary ich działania, nie ma co do tego wątpliwości. To jest sprzedawanie ludziom śmierci - mówi Krystyna Kochman, wojewódzki konsultant do spraw toksykologii i podkreśla, że nikt tak naprawdę nie wie, co wchodzi w skład dopalaczy.
Laboratoria znalazły w składzie najpopularniejszych z nich m.in. kleje, rozpuszczalniki, a nawet trutkę na szczury. - W zastraszającym tempie niszczą organy wewnętrzne, atakują układ nerwowy, wreszcie uszkadzają mózg - wylicza Kochman.
Przed zażywaniem dopalaczy ostrzega też Irena Czarnecka z Dzierżoniowa, która nie może zrozumieć, że w jej mieście nadal można bez większego problemu kupić te substancje. - Mój syn przez to świństwo zmarnował sobie życie. Jemu już nie pomogę, ale chce przestrzec innych. Nie bierzcie tego świństwa! - mówi ze łzami w oczach Irena Czarnecka. Jej 20-letni syn Michał po zażyciu dopalaczy zabił 62-letniego mężczyznę. Wcześniej uroił sobie, że ten znęca się nad swoim psem. Opowiadał o tym znajomym, twierdził, że pies jest bity i głodzony. W końcu postanowił sam sprawę załatwić. - To był dobry chłopak. Nie mogę uwierzyć, że zrobił coś strasznego - płacze Irena Czarnecka i opowiada, że z synem zaczęło dziać się coś złego już kilka tygodni przed tragedią. Nagle stał się agresywny i nadpobudliwy. Prawie nie spał, nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu.
- Chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak - wspomina. - Nie chciał powiedzieć, co się z nim dzieje. Tak się o niego bałam. Któregoś wieczora poszedł pod sklep z dopalaczami i zniszczył w nim roletę antywłamaniową. Wtedy przyznał mi się, że łyka dopalacze, że nie nienawidzi tego świństwa, bo po nim dzieje się z nim coś złego i że chce z tym skończyć. Nie udało mu się ... - dodaje.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?