Czy burmistrz odpowie za cierpienie psów?

To pierwszy w Polsce prywatny akt oskarżenia zarzucający urzędnikowi przestępstwo przeciwko ustawie o ochronie zwierząt. Ekostraż twierdzi, że burmistrz umieszczając psy w „Pensjonacie dla zwierząt” w Dobrocinie, gdzie umierały one z głodu i zimna, nie dopełnił obowiązku opieki nad bezdomnymi zwierzętami.
Zwłaszcza, że firma prowadząca pensjonat nigdy nie miała wymaganych prawem zezwoleń na działalność schroniska.

Dlatego działy się tam straszne rzeczy, łącznie z zakopywaniem dziesiątak psów, które zamarzły w nieocieplanych boksach. - Burmistrz wiedział, że kieruje psy do pseudo schroniska, ale zrobił to bo tam było dużo taniej – mówiła w sądzie Edyta Siemiątkowska, komendant Ekostraży i wyliczała, że gminie taka umowa się opłaciła. Za jednego psa oddanego do schroniska trzeba zapłacić nawet 1800 złotych, za hotel - 900 złotych.

Cała sprawa pewnie rozeszła by się po kościach, bo pensjonat współpracował z lokalnymi samorządowcami od 2008 roku, ale w 2010 roku o placówce zrobiło się głośno. Podczas kontroli w zamrażalkach na zapleczu zamiast karmy leżały zwłoki ośmiu psów. Pensjonat został zamknięty, a jego właściciel usłyszał zarzuty znęcania nad zwierzętami. Potem przez wiele tygodni trwała akcja ratowanie pozostawionych samopas zwierząt.

Sąd przesłuchał wczoraj zaledwie część świadków. Kolejna rozprawa 30 sierpnia. Mirosław Obal nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że kiedy gmina umieszczała psy w pensjonacie, warunki były dobre, a kiedy okazało się, że właściciel nie dba o zwierzęta kolejnej umowy już z nim nie podpisano. Burmistrzowi grozi do roku więzienia.